sobota, 26 grudnia 2015

Rozdział 01

     Edmund szedł wolno, rozmyślając o tym, co powiedział mu wczoraj Piotr. Aż ściskało go w żołądku na myśl, że ktoś mógłby sprzątnąć mu Gabrielle sprzed nosa. Czy naprawdę powiedzenia tych dwóch, głupich słów wymagało tyle odwagi? Zwykłe kocham cię mogło zmienić cały jego świat. Chłopak jednak nie czuł się na siłach by wyjawić swojej przyjaciółce prawdę. Jest jeszcze za wcześnie. Edmund poczeka aż Gabrielle też go zechce.
     Dzieci w wiosce biegały po uliczkach, krzycząc. Edmund dopiero co się tu zjawił, a już zaczęła go boleć głowa od tych wrzasków. Skręcił w boczną uliczkę, chcąc ominąć ten gwar. Budynki rzucały przyjemny cień, który tego dnia był wyjątkowo kojący. Chłopak zatrzymał się przed niewielkim domkiem, pukając do drzwi. Usłyszał czyjeś kroki, więc odsunął się, by nie dostać w głowę. Otworzyła mu młoda kobieta. Na jej ustach pojawił się uśmiech.
     — Wejdź Edmundzie — poleciła, łapiąc go za ramie. Chłopak wszedł do środka. Zatrzymał się w kuchni, gdzie na podłodze siedziała mała dziewczynka, bawiąc się. — Lacresha, nie przywitasz się z wujkiem? — Kobieta podeszła do niej, łapiąc jej rączkę.
     — Cześć Edmund! — krzyknęła, podbiegając do niego. Objęła jego nogi, śmiejąc się cicho.
     — Na Piotra mówi wujku — mruknął. Po chwili ukucnął, biorąc Lacreshe w objęcia.
     — Coś się stało? Wyglądasz na strapionego. — Młoda kobieta zmarszczyła brwi. Na jej twarzy widoczna była troska. Położyła dłoń na ramieniu Edmunda, czekając aż się jej wyżali. Chłopak westchnął głośno. Nie sądził, że tak bardzo będzie po nim widać, że się przejmuje zaistniałą sprawą.
     — Ostatnio mam same problemy, Zuza — rzekł. Wziął na ręce córkę jego siostry, obejmując ją delikatnie by się nie zsunęła. Zuzanna oparła się o stół. Uśmiechnęła się delikatnie, krzyżując ręce na piersi.
     — Mów, posłucham — powiedziała. Przynajmniej z siostrami Edmund miał dobry kontakt. Może dlatego, że nie interesowały go typowe, męskie roboty. Wiecznie sprzeczał się z Piotrem, bo nie miał z nim wspólnych tematów. Pewnie gdyby nie był taki zniewieściały, nie kłócił by się z bratem? Nie potrafił się jednak nic z tym zrobić. Ta radykalna zmiana potrzebowała czasu.
     Edmund postawił Lacreshe na ziemi, czekając aż dziewczynka pójdzie do drugiego pokoju. Była zbyt mała by zrozumieć pewne rzeczy. Z pewnością, nie spodobałoby się jej to, że chłopak mówi tyle złych rzeczy o jej ulubionym wujku. Córka Zuzanny uwielbiała Piotra. Najstarszy Pevensie był dla niej autorytetem.
     — Z jednej strony wkurzył mnie Piotr. — Edmund stanął obok siostry, opierając się o jedno z krzeseł. — Chyba znalazł sobie kolejną dziewczynę, sam już nie wiem. Znając go, to pewnie gania teraz za kolejną — powiedział, przewracając oczami. Zachowanie jego brata strasznie go irytowało. — No a z drugiej strony Gabrielle... Rozmawiałem dziś z nią i ona chyba nic do mnie nie czuje — dodał. Zuzanna uniosła brew do góry.
     — Tak ci powiedziała? To są jej słowa? — zdziwiła się. Wiedziała, że jej młodszy brat jest zakochany w Gabrielle. Wiele jej mówił o swoich problemach. Zuzanna zawsze starała się mu pomóc. Ed nie był taki zaradny jak reszta jej rodzeństwa. Był bardzo uczuciowy i wrażliwy, co Piotr często wykorzystywał.
     — No nie, nie powiedziała tak, ale wszyscy wiemy, że o to jej chodziło. Nie oszukujmy się, jestem tylko dobrym przyjacielem, któremu można się wygadać, lub który zrobi ci wianek. Moja przydatnośc się w tym miejscu wyczerpuje — rzekł, spuszczając wzrok. Edmund zdawał sobie sprawę, że jego wady mają przewagę nad zaletami. Był inny i nie dało się tego ukryć. — Zuza, powiedz mi co mam robić? — spytał. Dziewczyna westchnęła cicho. Było jej żal chłopaka. Z drugiej strony, to wszystko była po części jego wina. Gdyby tak przestał się nad sobą użalać...
     — Wiesz, mam pomysł. Ty wykonaj w końcu ten pierwszy, niewielki kroczek. Co ty na to? Ręczę, że wtedy wszystko wyda się o wiele prostsze — rzekła. Edmund spojrzał na nią z powątpiewaniem. Czy ona przypadkiem nie wymagała za dużo? Problem tkwił właśnie w tym, że chłopak nie potrafił zrobić tego kroku w stronę Gabrielle.
     — A jakaś bardziej realna rada? — zapytał, nie tracąc jeszcze nadziei. Zuzanna przewróciła oczami. Podeszła do niewielkiego stolika, podnosząc z niego niewielka, złotą kopertę, z królewska pieczęcią. Odwróciła się w stronę Edmunda, podając mu list.
     — Pewnie nie przeczytałeś jeszcze zaproszenia — rzekła. Chłopak zmarszczył brwi. Jakiego znowu zaproszenia? No tak, Piotr nic mu nigdy nie mówi, pewnie schował list, nie racząc nic o nim powiedzieć.
     Edmund wyjął ostrożnie kawałek pergaminu z koperty, przyglądając się uważnie pochyłym literką. Rozpoznał charakter pisma.
     — Od Łucji? — Zuzanna kiwnęła głową, a wtedy zaczął czytać.

 Droga Zuzanno! Jest mi niezmiernie miło powiadomić Was o moich zaręczynach. Kaspian mi się oświadczył i jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie. W następnym tygodniu chcemy wziąć ślub, na który serdecznie Cię zapraszam. Mam ci też tyle do powiedzenia! Tu na zamku jest naprawdę świetnie, jednak brakuje mi kogoś z kim mogłabym porozmawiać na mniej ważne tematy.
Jak się czuje Lacresha? Mam nadzieję, że dobrze. Ucałuj ją ode mnie i pozdrów Jamesa.
Łucja

     Edmund spojrzał na siostrę znad listu, unosząc brew do góry. Nie rozumiał jak zaproszenie na ślub ich siostry mogło mu w czymkolwiek pomóc. Cieszył się ze szczęścia Łucji i Kaspiana, przynajmniej ich życie pisze im kolorowe scenariusze.
     Zuzanna zabrała bratu list i odłożyła go na miejsce. Po chwili stanęła na przeciw niego, kładąc mu dłoń na ramieniu. Uśmiechnęła się promiennie.
     —  Nie uważasz, że to idealna okazja by zaprosić Gabrielle na zamek? Pójdziesz z nią na ślub Łucji i Kaspiana. Zbliżycie się do siebie i ona zobaczy, że tobie na niej zależy —  powiedziała, uśmiechając się szeroko. Kąciki ust chłopaka drgnęły w subtelnym uśmiechu. To nie był głupi pomysł. Taka okazja może się już nie powtórzyć.
     Nagle otworzyły się drzwi frontowe i w progu stanął potężny, barczysty mężczyzna. Miał kwadratową szczękę i ciemny zarost. Edmund musiał unieść głowę by spojrzeć na jego twarz. Po chwili z pokoju wybiegła Lacresha.
     — Tata! — krzyknęła, wyciągając ręce do góry. Mężczyzna uśmiechnął się, a między jego brwiami zniknęła bruzda. Podniósł delikatnie dziewczynkę. Lacresha wyglądała w jego objęciu jak kruszyna. Jego przedramię było grubsze od jej tułowia.
     — Wcześnie wróciłeś James. — Zuzanna podeszła do niego. Stanęła na palcach, całując go w policzek. Edmund spojrzał jeszcze raz na męża Zuzanny, który był jego przeciwieństwem. Patrząc na Jamesa, nikt nigdy nie pomyślałby, że jest on zniewieściały, co innego Edmund. Chłopak westchnął cicho.
     — Będę już iść. Musze znaleźć Gabrielle — rzekł. Zuzanna kiwnęła głową, posyłając mu subtelny uśmiech.

     Edmund biegł, chcąc jak najszybciej znaleźć przyjaciółkę, by zaprosić ją na ślub jego siostry. Serce biło mu szaleńczo w piersi. Chłopak czuł, że to będzie przełom, niewielki krok, który sprawi, że on i dziewczyna się do siebie zbliżą. Już nic nie mogło pójść nie po jego myśli. Edmund zapamięta ten dzień, będzie przechowywać go w pamięci tak długo, jak tylko to możliwe.
     Gabrielle siedziała na drewnianej ławeczce, przed swoim domem. Na jej twarzy błąkał się uśmiech. Gładziła materiał sukienki, nucąc pod nosem jedną z narnijskich piosenek.
     — Gabrielle! — Dziewczyna wzdrygnęła się, słysząc głos przyjaciela. Nie spodziewała się go. Podniosła wzrok na Edmunda, tłumiąc śmiech. Chłopak wyglądał jakby nic nie robił tylko biegał. Miał rozwiane włosy i rumiane policzki. — Muszę ci coś powiedzieć — wydusił w końcu z siebie. Starał się złapać oddech. Mógł trochę zwolnić, przecież się nie paliło, miał tylko zaprosić Gabrielle na ślub.
     Dziewczyna podniosła się, stając na przeciw niego. Nie miała zielonego pojęcia co Ed może chcieć jej przekazać. Włożyła dłoń do kieszonki przy jej fartuszku, czując pod palcami delikatne płatki kwiatka, który dziś dostała.
     — Łucja i Kaspian biorą ślub... — Edmund zdołał w końcu to powiedzieć.
     — Tak wiem, to cudowne, prawda? — rzekła. Chłopak zmarszczył brwi. Skąd mogła o tym wiedzieć? Przecież nie dostała zaproszenia, Łucja prawie jej nie znała.
     — Mówiłem ci to już? — zdziwił się. Przecież nie wiedział o zaręczynach siostry, bo Piotr schował list. Gabrielle zarumieniła się. Wyciągnęła z kieszeni czerwoną różę, obracając ją w palcach.
     — Niedawno przyszedł Piotr i zapytał się, czy nie chciałabym z nim pójść na ślub Łucji i Kaspiana — rzekła. Edmund miał wrażenie, że ktoś go spoliczkował. Takiego bólu nie czuł jeszcze nigdy w życiu.
     — Odmówiłaś? — Głos mu zadrżał. Miał jeszcze odrobinę nadziei. Przecież Gabrielle wiedziała jaki jest Piotr. Na pewno się nie zgodziła.
     — Oj przestań. Twój brat wcale nie jest taki zły. Zmienił się. Dał mi tą śliczną różę — powiedziała, pokazując mu kwiat. Dziewczyna cała promieniała. Edmund zacisnął wargi, czując jak złość stara się znaleźć ujście z jego ciała.
     — Chyba nie mamy na razie o czym gadać — rzekł, odwracając się. Właśnie został zdradzony i upokorzony przez własnego brata. Dlaczego Piotr musiał wybrać akurat Gabrielle? Przecież wiedział, że dziewczyna podoba się Edmundowi. Z pewnością zrobił to specjalnie.
   

 _________________________________________________
 Witam wszystkich <: 
Jak Wam się podoba rozdział numer jedne? Przyznać się, kto się tego spodziewał? 
Mam też do Was ogromną prośbę. Jak można zobaczyć zakładka bohaterowie jest trochę uboga, bo nie mam pomysłu jak niektóre osoby mają wyglądać... Więc jakby ktoś coś zaproponował to byłoby fajnie <:

moje gg: (jeżeli ktoś chciałby popisać <: ) 53884949

Do zobaczenia w komentarzach ♥

niedziela, 13 grudnia 2015

Rozdział 00

     Słońce chyliło się ku zachodowi, malując niebo na pomarańczowo. Ciepły wiatr obijał się o policzki dzieci, które jeszcze bawiły się na dworze, biegając między domami i płosząc zwierzęta. Wieczór był spokojny i chyba cud mógł sprawić, by cała ta miła atmosfera prysnęła. W Narnii każdy poranek i wieczór, dzień i noc są udane odkąd na tronie zasiadł Kaspian X. Młody król sprawuje władze już kilka dobrych lat, a Narnijczykom żyje się tu wyśmienicie.
     Cień młodego mężczyzny przesunął się po ścianie domu, malejąc z każdym jego krokiem. Zatrzymał się przed drzwiami, otwierając je bez problemy. W środku panowała cisza, zupełnie jakby nikogo tu nie było.
     — Jest tu kto? — spytał szeptem, jednak żaden głos nie odpowiedział. Młodzieniec podszedł niepewnie do drzwi, prowadzących do małego pokoju, który należał do jego starszego brata. Westchnął cicho, wchodząc do środka.
     — Piotrek! — krzyknął, widząc brata w łóżku z dziewczyną. Krew zalała mu twarz, a policzki stały się purpurowe ze złości. Zacisnął dłonie w pięści, starając się nie wybuchnąć. Aż szumiało mu w głowie. Myśli kłębiły się i przeplatały, tworząc zawiłe supły. Młoda dziewczyna z blond włosami, podniosła z ziemi sukienkę, przyciskając ją do piersi. Jej policzki zaróżowiły się. Spuściła wzrok, podnosząc się. Piotr, który dotąd obejmował ją ramieniem, puścił ją. Blondynka wstała i pospiesznie opuściła pokój. Młody chłopak poczekał jeszcze chwile by mieć pewność, że dziewczyna opuściła ich dom.
     — Kto to był?! — spytał, krzyżując ręce na piersi. Był zły na brata, który zachowywał się bezmyślnie. W ogóle co mu strzeliło do głowy, by przyprowadzać do domu kolejną dziewczynę?
     — Edmund, nie wtrącaj się. — Piotr podniósł się. Zaczął zbierać ubrania, które jakimś dziwnym cudem walały się po całym pokoju. Edmund czekał cierpliwie aż jego brat się ubierze i chociaż raz odpowie poważnie na pytanie. Miał nadzieję, że jego brat w końcu spoważnieje i zacznie się zachowywać jak przystało dorosłemu człowiekowi. Aż go głowa bolała od nadmiaru myśli. Zaczął wątpić czy Piotr zdaje sobie sprawę z konsekwencji.
     — Mówiłeś, że znalazłeś już miłość twojego życia i z tego co pamiętam, nie była ona blondynką — rzekł w końcu. Piotr zaśmiał się jakby coś sobie przypomniał. Zmierzwił jasne włosy i podrapał się po zarośniętym policzku. Edmund nie miał pojęcia jak jego bratu udaje się poderwać te wszystkie dziewczyny. Czym mógł imponować? Bo na pewno nie mądrością. To aż niebywałe, że wszystkie nabierały się na jego uśmiech i prawione komplementy.
     — Daj już spokój, ja przynajmniej mam w czym wybierać, a ty? Jak tam twoja przyjaciółka? Powiedziałeś jej już, że ci się podoba? — Piotr zamilkł na moment. Po chwili uśmiechnął się krzywo. Podszedł do brata, stając na przeciw niego. Spojrzał mu w oczy, wciąż mając na ustach krzywy uśmiech. — Zapomniałem, że jesteś tchórzem i na zawsze pozostaniecie przyjaciółmi, bo ty do końca życia będziesz się bał do niej zagadać — rzekł. Edmund odsunął się, czując się tak jakby jego klatka piersiowa była celą, w której zamknięte jest jego serce. Zacisnął wargi, patrząc gniewnie na brata. Chłopak nie lubił gdy starszy brat wytykał mu błędy.
     — Byłeś królem, a stałeś się łamaczem kobiecych serc. Jak długo masz zamiar prowadzić tę grę? Kiedy w wiosce zabraknie już dziewczyn, których jeszcze nie zraniłeś? Aż się dziwię, że jeszcze w ogóle takie są — powiedział. Piotr przewrócił oczami. Kazanie młodszego brata było nudne, ileż można słuchać tego samego. Nie rozumiał też dlaczego Edmund tak często wtrąca się w jego życie. Przecież nie działa mu się krzywda.
    Młodszy z braci westchnął głośno, zdając sobie sprawę, że do Piotra nic nie trafi. Mógłby gadać i gadać, a i tak nie będzie efektu. Jego starszy brat i tak nie posłucha, choćby Ed został ostatnią osobą na ziemi. Nie było sensu by dłużej ciągnąć te temat.

     Narnijskie dzieci charakteryzowały się tym, że wstawały rankiem i późno kładły się spać, bo całe dnie spędzały na dworze, bawiąc się ze sobą. Chyba nigdy nie zdarzyło się by ich śmiech nie rozbrzmiewał w całej wsi. Było tak też i tym razem. Dwóch kilkuletnich chłopców minęło Edmunda, znikając za domami. Chłopak nie był jednak tak wesoły jak te niemające problemy dzieci. One tylko się bawiły i niczym nie przejmowały.
     Edmund chciał odpocząć od tego hałasu. Bolała go głowa od głośnych, dziecięcych śmiechów. Miał wrażenie, że ktoś wbija mu w skronie milion szpilek. Może nie doskwierałby mu ból gdyby się wysypiał i nie chodził wiecznie zdenerwowany. Całymi nocami myślał o bracie. Pragnął znaleźć sposób by go zmienić. Mimo iż Piotr go wkurzał, byli rodziną i nie mógł patrzeć na to ile on w swoim życiu popełnia błędów. Edmund znał tylko jedno miejsce, w którym będzie mógł się uspokoić. Zawsze kiedy się z kimś pokłócił, albo gdy miał gorszy nastrój, szedł na niewielką polanę. Aż dziwił się, że nikt tu nie przychodził. To miejsce było ciche, pełne kolorowych kwiatów i niegroźnych, przyjaznych zwierząt.
     Edmund usiadł wśród stokrotek, wdychając. Słońce świeciło tego dnia wyjątkowo mocno, muskając swoimi promieniami jego bladą skórę. Delikatny wiaterek mierzwił mu ciemne włosy. Chłopak zamknął oczy, starając się zapomnieć, choć na chwilę, o swoim bracie. Nagle coś zasłoniło mu słońce. Otworzył powoli oczy, słysząc subtelny śmiech. Pierwsze co zobaczył to nogi. Podniósł wzrok widząc roześmianą dziewczynę.
     — Widziałam, że cię tu znajdę — odezwała się. Po chwili usiadła obok niego. Serce Edmunda właśnie rozerwało się na pół. Patrzył na swoją przyjaciółkę, zastanawiając się jak jej powiedzieć, że od pewnego czasu darzy ją pewnym uczuciem. Piotr miał rację, nazywając go tchórzem.
     — Miałem dość tych wszystkich ludzi — rzekł w końcu.
     — No dzięki.
     — Nie miałem na myśli ciebie, Gabrielle. — Nawet się nie postrzegł kiedy chwycił ją za rękę. Szybko cofnął dłoń, czując jak na policzki wyskakują mu rumieńce. Był żałosny, zdawał sobie z tego sprawę. Spuścił wzrok, zrywając kwiatki. Musiał się czymś zająć, bo mózg zaraz mu eksploduje od nadmiaru myśli. Zaczął splatać ze sobą stokrotki, tworząc wianek. Piotr zawsze podkreślał, że to nie jest zajęcia dla prawdziwych mężczyzn. Jeżeli chłopaka interesują kwiatki, to znaczy, że coś jest z nim nie tak — mawiał.
     — Znowu się pokłóciliście? — Gabrielle nie musiała nawet zgadywać. Znała Edmunda jak nikt inny. Potrafiła odczytać jego emocje, nawet kiedy starał się je głęboko schować.
     — Nie  pokłóciliśmy się. Dałem mu tylko jasno do zrozumienia, że to co robi jest głupie i nie odpowiedzialne. Znowu. — Chłopak westchnął głośno. Gdyby był dziewczyną, nawet nie spojrzał by na Piotra. — Co ci się w nim podoba? — spytał nagle. Gabrielle zmarszczyła brwi, przygryzając wargę.
     — Po co się pytasz? — zdziwiła się, skubiąc nitkę, która wystawała z jej sukienki. Edmund wzruszył ramionami. Chciał po prostu usłyszeć od dziewczyny, co takiego ma w sobie Piotr, dlaczego jest taki interesujący. Czy naprawdę był taki przystojny? Trudno było mu to ocenić, bo po pierwsze był chłopakiem, a po drugie Piotr to jego brat.
     — Jakbyś zobaczyła go po raz pierwszy, co byś o nim pomyślała? — sprecyzował pytanie. Dziewczyna przygryzła policzek, zastanawiając się przez chwilę.
     — Piotr jest przystojny — zaczęła. Edmund przewrócił oczami. Naprawdę jego brat jest taki atrakcyjny? — Ma intrygującą twarz i... No wiesz, mięśnie... Ma też ładne, niebieskie oczy i złote włosy...
     — Dobra, rozumiem. Piotr jest przystojny, no po prostu ideał! — rzekł, a jego głos ociekał sarkazmem. Gabrielle trąciła go w ramię.
     — Rozchmurz się. Kazałeś mi powiedzieć, to powiedziałam. Gdybym wiedziała, że będziesz się tak zachowywać, nic bym nie mówiła — odrzekła. Krzyżując ręce na piersi. Edmund westchnął cicho. No może rzeczywiście trochę przesadził. Miał już po prostu zszargane  nerwy przez brata.
     — Przepraszam — powiedział, trącając delikatnie jej ramię. Gabrielle nawet na niego nie spojrzała. Mimo iż Ed był jej najlepszym przyjacielem, jego zachowanie czasem ją drażniło. Po chwili dziewczyna poczuła jak chłopak zakłada na jej głowę wianek, który przed chwilą uplótł. Jej usta drgnęły w subtelnym uśmiechu.
     — Zgoda? — Edmund wyciągnął w jej stronę rękę. Nie chciał by dziewczyna się na niego złościła. Gabrille zaśmiała się cicho, ujmując jego dłoń.
     — Zgoda. Tylko już nie użalaj się nad sobą — rzekła. Chłopak uśmiechnął się.
     — Wcale się nad sobą nie użalam — odparł. Dziewczyna uniosła brew do góry, patrząc na niego. Jej tęczówki miały intensywny, zielony kolor, który Edmund tak bardzo uwielbiał. Jeszcze nigdy nie powiedział, że podobają mu się jej oczy. Jakoś nie mogło mu to przejść przez gardło.
     — Właśnie, że to robisz — powiedziała, dźgając go palcem w ramię. — A tak w ogóle, to dziękuję za wianek. Bardzo mi się podoba — dodała, posyłając mu uśmiech. Serce Edmunda właśnie wystrzeliło z jego piersi i teraz gnało, szukając drogi do Gabrielle. Pragnął pochwycić ją w ramiona i nigdy nie puścić. Westchnął cicho, by dziewczyna tego nie usłyszała. W końcu nadejdzie czas i odważy się wyznać jej miłość, ale na razie jest za wcześnie.
     — Co będziesz dziś robił? Wrócisz do domu? — Gabrielle oparła głowę o jego ramię. Oboje położyli się na trawie, patrząc w błękitne niebo, na którym nie było ani jednej, białej chmurki. Chłopak pragnął by ta chwila trwała wiecznie, mimo iż tylko leżeli obok siebie. Ich nogi stykały się, tak samo jak ramiona. Gdyby Edmund był odważniejszy i bardziej pewny siebie, objąłby ją, przyciągając do siebie.
     — Wolę ograniczyć swój kontakt z Piotrem do minimum. Myślałam o tym by pójść do Zuzanny. Dawno u niej nie byłem — rzekł, patrząc w bok, na profil Gabrielle. Dziewczyna wpatrywała się w niebo, nie zdając sobie sprawy, że jej przyjaciel jest w niej zakochany.

_____________________________________________________
Witam wszystkich na nowym, narnijskim blogu z niestereotypową historią! A teraz przyznać się, kto się tego spodziewał? 
Uprzedzając Wasze pytania i wysnute wnioski: Piotr nie jest zły, tylko pewny swojej atrakcyjności <:
W przeciwieństwie do zakompleksionego Edmunda
I tak, to co jest na nagłówku to Piotr, Edmund i Gabrielle. 
Zakładkę z bohaterami stworzę kiedy znajdę odpowiednie osoby ☺
I jestem ciekawa czy zgadniecie kto kogo gra w moim fanfiku ^^

Pozdrawiam 
oreuis